poniedziałek, 5 czerwca 2017

Podróże, miłość i trochę banałów, czyli garść przemyśleń

Podróże zawsze sprawiają, że wpadam w nostalgiczny, dziwny nastrój, z którego ciężko się otrząsnąć. Oderwanie się od codzienności działa na mnie kojąco, ale też budzi ekscytację. Uświadamiam sobie, jak wiele miejsc chciałabym jeszcze odwiedzić, ile rzeczy muszę zobaczyć, przeżyć, poczuć. Bo takie wyjazdy wywołują mnóstwo emocji. Przechadzając się po przepięknym ogrodzie w Balchiku myślałam sobie, jak cudownie musieli czuć się ludzie, którzy spacerowali tam na co dzień. Chociaż nigdy nie dostrzegałam uroku ciętych kwiatów, rosnące różane krzewy wydały mi się niesamowicie piękne. Czułam się tak, jakbym mogła spędzić tam wiele godzin po prostu siedząc i rozmyślając. I rzeczywiście, będąc daleko od domu przez dużo czasu przebywałam w swojej głowie, układając wszystko to, co przez ostatnie kilka miesięcy pozostawało w ciągłym chaosie, ciągle łapiąc się przy tym na notowaniu zdań, myśli, zanim uciekną, zagubią się gdzieś w tym całym zawirowaniu. Każda z tych myśli kojarzyła mi się z kolorowym kwiatem, gotowym żeby rozkwitnąć. Pierwszy raz zrozumiałam tych wszystkich poetów, zachwyconych pięknem otoczenia, zainspirowanych naturą. I chyba wreszcie udało mi się odpocząć - od samej siebie, całego tego zgiełku wokół, natłoku obowiązków i zmartwień. Zajęło to całkiem długo, potrzeba było morza, zieleni, chmur i muzyki, mnóstwa wina, przylepiającego się do skóry piasku, jagodowych lodów, skakania w tłumie roześmianych ludzi, śpiewających razem piosenki, kolorowych świateł, silnej dłoni trzymającej mocno moją. Ale się udało.

Balchik, Bułgaria - albo "za daleko poszłaś, wracaj i idź jeszcze raz, tylko wolniej."

I myślę, że teraz już rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi. Że czasami trzeba się na chwilę zatrzymać, uciec od codzienności, pójść tam, gdzie jeszcze się nie było, z ludźmi, dzięki którym uśmiech nie chce znikać z twarzy. Że zwykłe dni mogą stać się czymś niezwykłym, jeśli odpowiednio się na nie spojrzy. Że niekiedy wystarczy jeden uśmiech i żadne słowa nie są już potrzebne. Że życie to takie zbieranie momentów, w których czuło się coś więcej niż przytłaczający lęk. To też budowanie swojej tożsamości, bo "podobno ludzie z wiekiem się nie zmieniają, stają się tylko coraz bardziej sobą". I każde doświadczenie sprawia, że jesteśmy bliżej tego, kim chcemy być. Uczymy się siebie samych - i siebie nawzajem, jeśli przychodzi przeżywać nam te chwile z innymi ludźmi. Może właśnie wtedy najłatwiej nam odkryć, czego pragniemy, a co jest daleko na liście naszych priorytetów? Nie jestem pewna. Często mamy świadomość, jak wiele jest rzeczy, z których jeszcze nie zdajemy sobie sprawy - ale liczy się to, że wciąż ich szukamy, uczymy się. Na błędach i na sukcesach. Codziennie, chociaż często nie mamy świadomości zmian, jakie w nas zachodzą.
Wiem za to, że miłość nie ma być wyścigiem, ciągłym strachem, że się nie wystarcza, albo zrobi się coś nie tak. Miłość ma uspokajać, dawać oparcie. Motywować, a nie bezmyślnie krytykować. Wymagać, ale też dawać wiele w zamian. Uskrzydlać. Uszczęśliwiać. Sprawiać, że wszystko wydaje się możliwe. Poprawiać humor w ciężkich chwilach. I ta miłość to nie tylko momenty pękające od emocji, ale także spokój. Pocałunek na dobranoc i dzień dobry. Wspólne posiłki.  Wyjście do sklepu i dyskusje o tym, kto wymyśli co dziś będzie na obiad. Poranne przyniesienie kawy do łóżka. Troska w chorobie, martwienie się o siebie nawzajem. Nawet te chwile, kiedy panuje cisza i oboje osobno czymś się zajmujemy, bo one też są potrzebne.
Miłość to wybór. Jasne, namiętność też się liczy, bo bez odpowiedniego dopasowania ciężko jest zbudować jakikolwiek związek. Ale to nie wszystko. Kiedyś przeczytałam, że "kochać to znaczy chcieć być czyimś dobrem". I chyba nie ma bardziej trafnej definicji. Być czyimś dobrem, spokojem, chwilą wytchnienia. Sprawiać, żeby życie we dwójkę było chociaż trochę przyjemniejsze niż samemu. Przywoływać uśmiech na ukochanej twarzy, nawet jeśli potrzeba do tego czegoś tak prostego jak zaparzenie herbaty, bo najbardziej liczą się wszystkie te maleńkie rzeczy, które robimy dla tych, których kochamy.
Może to brzmi jak banał, ale w sumie to dlaczego wszystko musi być skomplikowane? W życiu jest wystarczająco wiele problemów, żeby jeszcze to wszystko utrudniać. Niech chociaż miłość będzie prosta.

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne podejście do życia. Świetne przemyślenia. Świetny styl. I w końcu: świetny blog. Potrafisz przelać na "papier" to, co od zawsze siedzi w mojej głowie. Co rusz odnajduję siebie, swoją codzienność, swoje przemyślenia. Stosunek do świata warty uszanowania. Serce żwawiej bije, gdy utwierdza się w przekonaniu, że obok nas są normalni, ciepli, zdrowi młodzi ludzie, którzy potrafią cieszyć się małym szczęściem, są radośni, znajdują czas na refleksje, wiedzą co się w życiu liczy, mają swoje cele i zasady i mimo że popełniają błędy, są nieidealni, nie wszystko im się udaje, to właśnie te cechy sprawiają, że Ci ludzie pozostają ludźmi. Ty taka jesteś i dzięki swojemu człowieczeństwu potrafisz być tak blisko czytelnika. Z wypiekami na twarzy czekam na kolejne wpisy, które przy okazji dostarczą mojemu kajecikowi znów kilka nowych ckliwych cytatów.

    Pozdrowienia również z Krakowa!

    OdpowiedzUsuń
  3. hmyy... wpadłem na ten tekst przypadkiem, przeglądając fejsa... noo musiałem potem spojrzeć na Twój profil... chylę czoło i składam ukłon.... ale ale, obok małych zbrodni, zabrakło mi piany złudzeń Viana :P .. :) tak czy siak, pozdrawiam i dziękuję za ten wpis na blogu.

    OdpowiedzUsuń