"There's no sunshine this impossible year
Only black days and sky grey and clouds full of fear."
Zimno mi, i nie wiem co z tym zrobić, bo taki chłód sprawia, że zimno jest też w środku, nie tylko fizycznie. Bo jak samemu być kolorowym, kiedy świat wypełnia się odcieniami szarości? Próbuję to rozgryźć, ale nie idzie mi za dobrze. Bycie nadwrażliwcem jest o tyle uciążliwe, że takie miesiące jak ten są niesamowicie ciężkie. Brak snu, a potem odsypianie po kilkanaście godzin, niespodziewane zmiany nastrojów, tak nieprzewidywalne jak to, co dzieje się na niebie - słońce, chmury, deszcz, śnieg, błękit nieba, a wszystko to jednego dnia. Dobija mnie to, jak wygląda świat, to, że od tylu miesięcy czekam na ten czas, kiedy będzie można w końcu opuścić mieszkanie bez miliona warstw ubrań, a wyjście z klatki nie będzie wiązać się z przenikliwym zimnem. Czuję się, jakby od pół roku trwał listopad.
A ja przecież wcale nie chcę tak wiele. Ciepłego wiatru, piegów, których nie cierpię, krótkich sukienek, kapeluszy i lekkich butów. Spoglądania na świat zza szkieł okularów przeciwsłonecznych. Chcę czytania książek na kocyku, wesołej muzyki, która wreszcie zacznie pasować do otoczenia. Otwartych okien i zapachu lata, takiego, który pierwszy raz ma szansę nie kojarzyć się ze smutkiem. Bycia sama, ale z nim obok. Słuchania muzyki, śpiewania w samochodzie, wygłupiania się. Nawet tańca, chociaż przecież nie tańczę. Tworzenia z niedoskonałych chwil idealnych wspomnień, bo perfekcjonizm jest nudny, liczą się uczucia. Nowych doświadczeń. Silnych emocji.
Zabawne, że do tej pory najgorsze momenty mojego życia działy się w letnim słońcu. Zima, taka łaskawa, przynosiła ukojenie wraz z warstewką białego śniegu, uspokajając moje lęki. Wielki kubek herbaty grzał zarówno ręce, jak i serce, a pod kocem można było schować się przed złem tego świata. Wraz z nastaniem ciepła znikały złudzenia. Pojawiała się samotność, wszelkie wątpliwości okazywały się uzasadnione, a lęki prawdziwe. Lato było czasem rozczarowań i leczenia ran, dochodzenia do siebie, szukania swojej drogi. Teraz już ją chyba znalazłam. Teraz może być inaczej.
Dlatego z takim utęsknieniem wyczekuję ciepła i wszystkiego tego, co ze sobą przyniesie. Możliwości. Szans na to, żeby wreszcie przeżywać, a nie tylko być, bo przecież na tym powinna polegać młodość, prawda?
Chcę spacerów, dni pełnych słońca, zieleni i błękitu,
kłębiących się gęstych, białych chmur. Wieczorów, które długo nie
zmieniają się w noc, miejsc, w których jeszcze nie byłam, letnich ubrań,
wychodzenia bez kurtki. Ciepła dłoni, trzymającej mocno moją, kiedy razem tak jakby spełniamy marzenia.
Przygody. Zimnego wina i ciepłych słów.
Chcę, żeby to lato było inne.
A wiecie, co jest najpiękniejsze?
Wiem, że będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz