Być zamkniętym w sobie i nie umieć się otworzyć - oto jedno z najbardziej irytujących uczuć świata. Mieć w głowie cały wszechświat, do którego nie da się wpuścić innych ludzi. Nawet wtedy, gdy się chce... bo prawda jest taka, że nienawidzę być sama ze swoimi myślami, ale jednocześnie nie potrafię nikomu ich przekazać, nie tak, jakbym chciała. Znajduję słowa, ale niewłaściwe, niewystarczające, nieadekwatne. Czasami czuję się, jakby mój mózg przełączył się na inny język, a ja zbyt pobieżnie przejrzałam słówka, przez co nie mogę sobie przypomnieć, jak coś nazwać. Tylko to, co jest naturalne w mówieniu w obcym języku, wydaje się śmieszne w ojczystym. Marzę o tym, żeby potrafić rozmawiać z ludźmi z taką łatwością, z jaką przychodzi mi pisanie. Ale w ekran - czy na kartkę - łatwiej spojrzeć, niż w oczy. W oczach można zobaczyć zbyt wiele, nawet to, czego by się nie chciało. I to rozprasza.
"Nie umiem wyrazić tego, co bym chciała. Ostatnio ciągle tak jest. Staram się coś powiedzieć, ale do głowy przychodzą mi tylko nieodpowiednie słowa albo całkowicie różne od tych, które mam na myśli. Próbuję sama się poprawić, lecz wychodzi tylko gorzej. Tracę wątek. Tak jakbym była rozszczepiona na dwie i sama ze sobą bawiła się w berka. Po środku jest wielki słup i gonimy się wokół. Tamta druga ja zawsze zna właściwe słowa, lecz ta ja nigdy nie może tej drugiej złapać."
- Haruki Murakami, "Norwegian Wood"
W dzisiejszy deszczowy, chłodny poranek kolejny raz wybrałam towarzystwo muzyki w drodze z uczelni, kiedy powinnam była podejść do kogoś znajomego, ponarzekać na ilość nauki, porozmawiać o rzeczach nieistotnych, bo na tym polegają relacje międzyludzkie... i trochę mi z tym źle. Myślę, że nie potrafię prowadzić takich rozmów - tych gadek o niczym, z ludźmi, z którymi nawet nie chcę mieć do czynienia. Wszystko mi mówi, że powinnam potrafić. Czasami nawet mi wychodzi. Dziś jednak tak nie było. Miałam jednak czas na to, żeby zgubić się w swoich myślach, a potem nawet się odnaleźć!
Każdy z nas ma takie dni, kiedy zastanawia się, kim właściwie jest, spogląda w lustro i analizuje każdy szczegół swojej twarzy, rozmyślając przy tym, jakie uczucia wzbudza w innych ludziach. Czy jest tylko częścią szarego tłumu, a może jest ważny dla otoczenia? Czy robi to, co powinien, czy też goni za jakimś niemożliwym do zrealizowania marzeniem, które i tak się nie spełni? Czy powinien zadowolić siebie, czy kogoś innego? I najczęściej dochodzi do wniosku, że nie wie. Prawda jest taka, że nieliczni mają jakiekolwiek pojęcie co robią, nie mają żadnych wątpliwości dotyczących siebie i swojego życia. Wszyscy udajemy pewnych siebie, ale wciąż gdzieś w głębi nas kryje się jakieś wahanie. I wiecie co? Nie ma w tym nic złego. Da się z tym żyć.
W rzeczywistości jest tak, że jednego dnia chcielibyśmy uśmiechać się do całego świata, chodzić w kolorowych ubraniach, przyciągać spojrzenia, a drugiego - po prostu zniknąć. Pokazać swoją pasję światu - ale podrzeć dokładnie karteczkę z pośpiesznie napisanym na kolanie tekstem piosenki czy wierszem, bojąc się reakcji innych. Pragniemy wyjść poza strefę komfortu, jednocześnie odczuwając niepokój przy każdej rozmowie z nieznajomymi. Chodzące sprzeczności.
Tęsknimy za zrozumieniem, wstydząc się mówić. Wypełniamy nasze relacje słowami lekkimi i słodkimi jak wata cukrowa, bojąc się pokazać to, co siedzi nam w głowach. A przecież każdy ma jakieś coś. I to coś dręczy, gnije gdzieś w głębi, domaga się, żeby o nim mówić, jednocześnie czyniąc z siebie największe tabu.
Ludzie są śmieszni w swoich staraniach, żeby zawsze wyglądać tak, jakby mieli pod kontrolą każdy, nawet najmniejszy szczegół swojego życia. Weźmy na przykład takie kobiety, które wieczorami płaczą w poczuciu bezradności, a rano zakładają piętnastocentymetrowe szpilki, żeby wyglądać jak pewne siebie. Nakładają na spuchnięte, niewyspane oczy grube warstwy makijażu, próbując wykreować tę perfekcyjną postać, w jaką chcą się codziennie wcielać. Zakładają maskę, udając przed wszystkimi, poza samą sobą. Bo jej nie da się oszukać tak łatwo. A później zastanawiają się, dlaczego są nieszczęśliwe.
Oczywiście, są dni, kiedy te szpilki wkładają z radością, bo mają na to ochotę. I na tym to polega. Żadna roślina nie kwitnie cały rok, nie możemy oczekiwać tego od ludzi. Czasami jesteśmy nie w formie, czasami jesteśmy jak gorsze wersje samych siebie, czasami boimy się i nie dajemy rady tego ukryć. Każdy ma takie dni, kiedy myśli "nie dzisiaj", i zostaje w łóżku (czasem tylko mentalnie, w końcu obowiązki wzywają). Nie ma w tym nic nienormalnego. Tacy jesteśmy. Idealnie nieidealni.
Często bywa tak, że uświadamiamy sobie to dopiero pod wpływem innych. Maski budujemy latami strachu i niepewności, bo przecież jesteśmy przekonani, że nikt nas nie zaakceptuje - takich słabych, bezsilnych, niedoskonałych. I nadchodzi magiczny moment, kiedy decydujemy się pokazać prawdziwe oblicze, pozbyć się tej idealnej pozy - przypadkiem, bo pojawiają się jakieś emocje, przy których już nie da się niczego udawać. A druga osoba nie znika, tak jak byśmy się spodziewali. Nie tylko nie odchodzi, a wręcz patrzy z zainteresowaniem, zrozumieniem, a często nawet - zachwytem. Bo to nie perfekcyjny wygląd sprawia, że ludzie się do siebie zbliżają. Nie czyni tego siła, brak problemów, ani to, co chcielibyśmy pokazać światu.
Najbardziej liczy się to, co próbujemy ukryć. I dopiero wtedy da się kogoś naprawdę poznać - kiedy już wiemy, że możemy się otworzyć, podzielić się wszystkim, nawet jakimś pozornie bezsensownym przemyśleniem na dziwny temat, i zostaniemy zaakceptowani. Wpuszczamy tę osobę do swojego świata i z biegiem czasu zdobywa tam stałe miejsce. I okazuje się, że trwające latami przekonanie, że nikt nigdy nie będzie chciał tam przebywać, to zwykłe brednie. Wiecie, co to pokazuje? Nigdy nie jesteśmy tacy źli, jak nam się wydaje. Wystarczy przejrzeć się w oczach tych, którzy się o nas troszczą, którym zależy. Wystarczy uświadomić sobie, że jest się wartym sympatii innych. A może nawet czegoś więcej niż sympatii. Może wszystkiego.
Nie bójmy się być nieidealni, bo ideałów nie ma. Są tylko ludzie, który boją się do tego przyznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz